wtorek, 30 lipca 2013

Suplementy.

Przeglądając blogi dziewczyn, które stosują diety te najbardziej wyniszczające organizm zawsze zastanawiam się dlaczego nie piszą o skutkach ubocznych?

Być może trafiam na blogi gdzie dziewczyny zmagają się z wagą dopiero od paru miesięcy a nie mogę znaleźć bloga o takich, które zmagają się z tym problemem od paru lat i faktycznie po takim okresie to wszystko wychodzi. A wychodzi wiele...

Jeśli nie dostarczamy składników odżywczych i witamin sprawiamy, że organizm zaczyna świrować. Włosy wypadają, paznokcie się łamią i rozdwajają, zęby atakuje próchnica 2x szybciej i zaczynają się kruszyć. Skóra jest sina, blada, matowa. Organizm jest narażony na wszelkie zakażenia bo nie ma skąd brać sił na obronę. Pojawia się anemia, która sieje spustoszenie.

Ameryki nie odkryłam? To prawda ale nikt, kto odchudza się drastycznie o tym nie pisze. A co się dzieje gdy dorzuci się do tego ED? O tym też nikt nie pisze... A szkoda bo dziewczyny tylko patrzą na efekty a skutki to ich zdaniem "podrażnione gardło, boli ale dzięki temu nic nie zjem!".

Przechodziłam przez to wszystko i do dzisiejszego dnia próbuję nawrócić organizm ale wiem, że to walka z wiatrakami bo przecież nadal mój jadłospis pozostawia wiele do życzenia.

Na razie sama popełniam wiele błędów, łykam witaminy z grupy B, piję pokrzywę która zawiera minerały, pochłaniam owoce i warzywa. Bardzo się staram i zauważyłam poprawę bo nareszcie zdołałam zapuścić paznokcie, włosów tracę mniej, skóra jest nadal sucha ale już nie jest bardzo sina.

Jeden problem natomiast nie daje mi spać po nocach, jest poważny ale każdego dnia zbieram siły i mam ogromną nadzieję, że jeszcze w sierpniu się z tym uporam.

Problem ten ujawnił się już nie całe 2 lata po tym jak wpadłam w zamknięte koło - jem, zwrócę.
To trwa już długo (5lat) a mój wstyd narósł do rangi, która nie ma oznaczenia.

A chodzi o zęby. Nie miałam nigdy z nimi większych problemów, dentysta jakieś tam dziurki załatał ale przez moją cudowną "dietę" zęby zaczęły się po prostu kruszyć. I kiedy już kolejny ząb się ukruszył a za nim kolejny, straciłam nad tym kontrolę. Wstyd i strach nie pozwolił mi iść do dentysty bo co będzie jak się dowie dlaczego? Jak mu wytłumaczyć, że to się stało nagle, że tego nie było a nagle gryząc owoc on po prostu się ułamał? Co mu powiedzieć gdy zapyta "czemu Pani od razu nie przyszła gdy poleciał jeden?". Powiem szczerze, że nastąpił moment gdzie przestało mi zależeć na tych zębach. One nigdy nie były ładne, rodzinnie słabe geny a ja też jakoś szczególnie się tym nie przejmowałam ale teraz wszystko poszło tak do przodu, że można mieć śliczne zęby które są oznaką zdrowia! No właśnie...zdrowia...

Myślałam nad tym i powiem prawdę. Prawda za przywrócenie mi pełnego uśmiechu. To nie duża cena. Najgorzej oczywiście będzie z pieniędzmi za te zęby ale po proszę żeby najpierw wyleczył to co się jeszcze da a później będę myśleć co dalej.

Jak to czytam to wpadam w ogromny smutek. Gdybym mogła cofnąć czas to na pewno bym o nie zadbała. Chociaż czy aby na pewno? Przecież ja byłam w takiej euforii gdy traciłam kg że było mi obojętne jakie sygnały organizm wysyłał!

Sama ze sobą walczę, w środku wszystko się miesza i bulgocze. Zdaję sobie sprawę, że byłam chora i że nadal zostało mi coś z choroby ale skoro chcę się odbudować, naprawić błędy to znaczy że wkroczyłam na tę lepszą ścieżkę.

Ja teraz dbam o zdrowe jedzenie, nadal patrzę na kalorie, tłuszcz i cukier ale nie wykluczam go całkowicie od czasu do czasu. Staram się aby w naszym domu królowały posiłki zrobione przez nas i jak najmniej przetworzone.

Trzymam kciuki sama za siebie. Martuś proszę nie stchórz <3


Ps. upiekłam wczoraj drożdżówki z jagodami na cukrze trzcinowym i mące żytniej z przepisu Rocksanki jak pisałam :) Wyszły cudnie pachnące i pyszne, zjadłam połówkę wczoraj. Nie mam tak pięknych zdjęć ale widać jakie są apetyczne :)) Leżą sobie i czekają nadal na mój okres, który dał wczoraj o sobie znać bo na wieczór wcinałam paluszki _-_. Dziś na obiad ryż brązowy, gotowany filet z kurczaka i fasolka szparagowa. Smacznie i zdrowo :)





poniedziałek, 29 lipca 2013

Wyglądasz jak gwiazda porno...

Historia mojej osoby niczego nie wniesie do całej blogosfery ale mam w sobie impuls żeby rozprawić się z tym co było kiedyś. Ciężko pisać gdy termometr wskazuje ponad 30 stopni a w pokoju praktycznie nie ma czym oddychać ale mam w głowie ten obraz i może uda mi się "przelać go" na ten notatnik.

Kiedy byłam nastolatką moja waga cały czas była w normie. Jako, że całkiem nie przywiązywałam uwagi do wyglądu - włosy miałam we wszystkich kolorach i długościach, ubrania dostawałam od rodziców lub babci - to do wagi również nie miałam zastrzeżeń. Nadszedł jednak czas gdy poszłam do gimnazjum i poznałam tam dziewczynę z którą z dnia na dzień złapałam super kontakt. K. - tak w skrócie jedną literką, była wyróżniająca się na tle moich pozostałych koleżanek. Opisać ją można dwoma słowami : szczupła i wysoka. I wtedy zauważyłam, że szczupły nigdy nie ma pod górkę...

Lata mijały a my wiernie się przyjaźniłyśmy. K. nigdy nie komentowała mojej figury, urody ale też nigdy nie dawała mi do myślenia aby coś poprawić. Teraz z biegiem czasu myślę, że dla niej to miało sens. Ona czuła się ładniejsza ode mnie...Dzięki mnie po prostu czuła się pewniej.
Przyszedł czas, że zaczęłyśmy interesować się facetami. Chodziłyśmy na dyskoteki, zabawy. Ja jako ta mniej pewna siebie wolałam jednak spędzać czas przed komputerem, w wirtualnym świecie znalazłam nowy "świat" i tak gdzieś w nim zostałam.

Przez całkowity przypadek w Internecie poznałam chłopaka. Kiedy szczęśliwa chodziłam na randki a wracając z nich biegłam do K. opowiedzieć jej co czuje. Nie przypuszczałam nawet, że jej zazdrość narasta i wkrótce znajdzie ujście.

Była niedziela. Jak w każdą niedziele mama poszła na miejski targ. Zawsze nam coś z niego przynosiła i tak też było. Kupiła koszulki w trzech kolorach. Cieniutkie, na ramiączkach. Każda z moich sióstr wybrała jedną i dla mnie została żółta. Sama nie wiedziałam czy ją zakładać bo mój styl wtedy to była czerń i glany. Jednak wizja mojego uśmiechniętego chłopaka zrobiła swoje.
Koszulka leżała na mnie trochę za ciasno ale nie przejmowałam się. Ważna była wizja...

I kiedy mój chłopak przyszedł powiedział, że wyglądam ładnie. Tak sobie teraz myślę, że dla niego wszystko było wtedy ładne co nie było czarne. I już zbieraliśmy się do wyjścia gdy przyszła K.
Gdy mnie zobaczyła zaczęła się głośno śmiać i tym samym tonem powiedziała "wyglądasz jak gwiazda porno"...

Śmiali się wszyscy, ona, mój chłopak, mama. Kiedy przypominam sobie tą scenę to widzę siebie w tej koszulce, z miną zbitego psa, z żalem i złością na twarzy. Szybko się przebrałam znów w czarne a K. po prostu sobie poszła bo stwierdziła, że skoro mam dzień zajęty to nie będzie przeszkadzać.

Po tym incydencie coś we mnie pękło. Przemyślałam całą noc i stwierdziłam że ta przyjaźń jest toksyczna. Na następny dzień gdy K. przyszła do mnie to po prostu nie wyszłam. Zachowałam się jak naburmuszone dziecko ale wtedy już o tym nie myślałam. Myślałam za to sobie "to ma być przyjaciółka? Każda normalna osoba podeszłaby do mnie i po cichu do ucha powiedziała, że nie wyglądam najlepiej i żebym się przebrała na coś korzystniejszego!" ale nieee....ona czuła się lepsza, piękniejsza i zazdrosna, że ktoś taki jak ja ma chłopaka.
Po tym wszystkim co się wydarzyło nasza "przyjaźń" się urwała a ja zabrałam się za siebie.

Codziennie ćwiczyłam, przestałam jeść. I tak z L-M zaczęłam mieścić się w S a później XS.

Najwięcej w moim życiu ważyłam 56kg. Najmniej 48kg. Nigdy mój organizm nie chciał zejść do mniejszego pułapu.

Ktoś zapyta dlaczego tak ostro potraktowałam przyjaciółkę a nie chłopaka, który też się śmiał?

Już odpowiadam. Chłopak jest teraz moim mężem i najlepszym przyjacielem od 9 lat. A z rzekomą "przyjaciółką", która nawet nie próbowała mi tego zachowania wyjaśnić, nie próbowała już złapać chociażby stopy koleżeństwa. Nie rozmawiam z nią od tamtego dnia.

Jednak po tym zdarzeniu pozostał mi krzywy obraz samej siebie. Ciągle przymierzam po parę razy jakieś ubrania. Kupowanie nowych jest dla mnie koszmarem. Ciągle zmagam się z wagą i centymetrami. Tak jak pisałam, uwielbiam osiągać perfekcję bo nie chcę żeby ktoś mnie oceniał.
Do tego wszystkiego doszedł jeszcze strach przed zawieraniem nowych przyjaźni i zaufaniem komukolwiek. Nie mam przyjaciółki już żadnej a każdą nową koleżankę trzymam na dystans. Całe szczęście, że mam dwie siostry z którymi mogę rozmawiać o wszystkim...

Dlaczego to wszystko tak się na mnie odbiło? Bo zawiodłam się na najbliższej mi osobie wtedy. Ja tej dziewczynie ufałam, zawsze byłam po jej stronie, była dla mnie jak siostra. Oddałam się dla tej osoby a ta osoba mnie potraktowała zasadą "jesteś to jesteś a jak Cię nie ma to też sobie poradzę".

Przy moim mężu nauczyłam się co to znaczy przyjaźń na nowo. Dzięki niemu nauczyłam się o wielu rzeczach, które gdzieś mi uciekły przez ten czas z K. Dziś mimo, że w mojej psychice nie dzieje się najlepiej, wiem że gdyby coś mi się stało to mój mąż zawsze będzie przy mnie.
On o wszystkim wie jednak myśli, że mam nad tym kontrolę. Na razie wygląda na to, że mam.

--------------------------------------------------

Weekend uciekł szybko ale bawiłam się świetnie.
W sobotę obchodziliśmy urodziny mamy, fajna impreza była, jadłam ogórki małosolne, jajka, paprykę, pieczarkę a nawet zjadłam sernik na zimno z jagodami i jedną nektarynkę.
Wczoraj pojechaliśmy nad jezioro z szwagierką i jej mężem. Ona ma boskie ciało, płaski brzuszek w talii chyba ma z 50cm, wysoka, uda jak zapałki <3. Czułam się jak wieloryb to też jak na wieloryba przystało ciągle siedziałam w wodzie. Zjadłam arbuza, nektarynkę, dwa wafle ryżowe. Na kolację 2 pomidory i chlebek wasa sztuk 3.
Na dniach powinnam dostać okres i waga pokazuje 50kg a jak się wyprostuję to nawet o 3 gramy mniej hehe.

Cieszy mnie to, że mimo okresu nie mam zachcianek. Dziś ugotuję żurek, na wodzie bez mięsa. Tylko jedno jajko i 3 małe ziemniaczki.
No i upiekę dzisiaj bułeczki z przepisu Rocksanki, tyle że moje będą z jagodami, na mące pszennej żytniej i na pewno mniejszą ilością cukru :)

Jest jeszcze jedna dobra wiadomość, mąż zgodził się również przejść na dietę :) musi biedny zrzucić trochę brzuszka, którego no niestety, sam się dorobił. Jestem z niego dumna bo pierwsze co zrobił to odrzucił pieczywo i zamieniliśmy biały ryż na brązowy. Uwierzcie lub nie ale w jego przypadku jest to duże osiągnięcie. Będę go wspierać mocno bo chociaż ja od siebie wymagam wiele to dla niego chce tylko tego co najlepsze. A najlepsze to żeby jadł ale ZDROWO i cieszył się efektami :).

Uff jak gorąco...a jeszcze muszę po prasować i posprzątać.

piątek, 26 lipca 2013

Dorosła, to znaczy?

Takimi słowami zacznę moją przygodę z blogowaniem. Dorosła, to znaczy odpowiedzialna, pewna, inteligentna, pomysłowa, mająca dużo empatii, asertywna. Mogłabym pisać i pisać. A czy w słowie i poczuciu dorosłości mieści się słowo - perfekcja - ? Czy człowiek dorosły może być perfekcyjny? Otóż nie. Gdy człowiek dorasta również psychicznie zaczyna dostrzegać i zdawać sobie sprawę, że nikt nigdy nie jest perfekcyjny i idealny.

Zatem okazuję się, że część mojej osoby nie dorosła ponieważ wciąż stawiam sobie poprzeczkę i chcę dążyć do doskonałości. Więcej napiszę, im jestem starsza tym bardziej uwielbiam perfekcję. Uwielbiam kiedy każdy dzień mam zaplanowany. Począwszy od drobnostek - włosy muszę mieć umyte i mają być idealnie ułożone, makijaż bez wpadki, ubiór odprasowany.

Najmocniej jednak obrywa się mojemu ciału. I dlatego powstał ten blog. Mam 163cm, ważę 50kg i od kilku lat przyjaźnię się z Aną. Nasza przyjaźń zaliczyła wzloty i upadki, jednak trwa do dziś. Jeśli ta przyjaźń trwa to po co ten blog? A właśnie dlatego, że potrzebne mi wsparcie i większa motywacja. Pragnę ważyć 45kg na dzień dzisiejszy i wiem, że bez wsparcia, motywacji i siły tego nie osiągnę. Potrzebuję tego w mocnej dawce.

Jednak aby osiągnąć cel nie zamierzam się bezmyślnie głodzić. Niestety ale ważąc 50kg już dziś czuję jak ciężko przetrwać dzień bez energii, no bo skąd ma organizm ją brać skoro zostało mi gdzie nie gdzie tłuszczu? Ktoś powie "bierz energię z tego jak wyglądasz, że już bliżej celu" ale kto to powie? Ta, która waży 10kg więcej ode mnie i ma ten tłuszcz odłożony i organizm czerpie z zapasów? Ktoś powie "przecież ważysz 50kg to sam tłuszcz!" i znów osoba myli się bo ja w tej chwili mam więcej mięśni niż tłuszczu a mięśni palić nie chcę! No to pytanie kolejne "skoro masz więcej mięśni niż tłuszczu to z czego chcesz schudnąć?" no właśnie...wiadomo, że mięśnie ważą więcej od tłuszczu...jak to zrobić, żeby ważyć mniej? A może to "gdzie nie gdzie" tłuszczu to jest właśnie te 5kg za dużo?...





Godziny w których występuje u mnie jedzenie:
6.40 - pobudka - później kładę się o 7 i  dosypiam do 10 ale ostatnio przez te upały nie potrafię.
10.30 - kawa z mlekiem
15.50 - pierwszy posiłek i zazwyczaj jem to co ugotuje również dla TŻeta. Gotuję ja a więc posiłki są zdrowe.
19 - 20 tutaj też występuje posiłek.

Nie spożywam : ziemniaków, czerwonego mięsa, pieczywa, masła, nie słodzę kawy/herbaty, raz w tyg. pozwalam sobie na coś słodkiego (zazwyczaj piekę sama najlepiej ciasto na drożdżach).

Dodatkowo staram się każdego dnia chodzić przynajmniej 30min na spacer ale wiem, że to za mało.

Zazwyczaj mieszczę się w 700-1000kacl przy czym 1000kcal to już naprawdę jak mam gorszy dzień i chwilę słabości...

Postaram się pisać codziennie mój jadłospis a by było mi łatwiej kontrolować co i ile jem. Do tego planuję od poniedziałku chodzić regularnie na siłownię a od dziś wkręcę się jeszcze w rowerek stacjonarny bo posiadam go w domu. Nie przepadam za bieganiem, pływanie odpada, nudzą mnie monotonne ćwiczenia w domu przed tv więc te rozwiązania będą w porządku.

Takie mam założenia.

 Przy okazji na blogu postaram się również dodawać aktualizację moich włosów - zapuszczam je do 60cm - i ich pielęgnację a co za tym idzie recenzję kosmetyków.:) Będę pisać też o tym co mnie wkurza a co bawi.

Motylki jeśli tu przyfruniecie to pozostawcie po sobie ślad, ja również trafię do Was i będę spierać i motywować.<3

Na koniec tej długiej notki wstawiam wlepkę. I HATE MY BODY!